Dlaczego jesteśmy?

-
Nigdy bym nie przypuszczała, że tak to się skończy. Parę lat temu,  pewnego dnia, pojechałam ze znajomą do psiaków w gminnym przytulisku w Bysławiu. To taka srednia wioska w Borach Tucholskich, w powiecie tucholskim. Z ciekawości? Ze współczucia? Dlaczegoś? To, co zobaczyłam przerosło mnie: małe i niskie klatki, w których koczowały psy małe i duże. Małe jeszcze znalazły trochę przestrzeni dla siebie, ale te duże – właściwie w ciągłym przykurczu, nie mówiąc o możliwości zrobienia paru kroków. Kojce rzadko sprzątane, a człowiek – rzadko widywany. Otoczenie było równie przygnębiające. Przytulisko bowiem mieściło się na terenie gminnej oczyszczalni ścieków, należącej do Zakładu Komunalnego gminy Lubiewo. Wróciłam do domu w poczuciu kompletnej bezradności i jeszcze większym szlochem. Co robić? Jak im pomóc? Przecież nic nie zależy ode mnie!
Bałam się wrócić w tamto miejsce, ale któregoś dnia usłyszałam gdzieś w locie, jak ktoś opowiadał o swojej niezwykłej wrażliwości, która nie pozwalała mu pójść do schroniska dla zwierząt, aby adoptować psa, bo „nie może znieść widoku tych biednych stworzeń”.

Pomyślałam wtedy, że albo będę ta wrażliwa, albo faktycznie wezmę się do roboty i coś dla tych czworonogów zrobię. Szczęśliwym trafem spotkałam  w swych działaniach życzliwych ludzi, którzy nie tylko pilnowali, by wszystko zgadzało się w gminnych dokumentach, ale którym dobro bezdomnych psów autentycznie leżało na sercu.

Wkrótce postawiono nowe kojce, a w nich duże, ocieplane budy. Psy zyskały przestrzeń i suche schronienie. Powoli angażowałam się jako wolontariuszka, najpierw jeden dzień, potem dwa, trzy, wreszcie – niemal cały tydzień. Dochodziły kolejni wolontariusze, na dłużej lub krócej, ale przytulisko, choć wciąż w tym samym, niezbyt przyjemnym otoczeniu,  zaczęło stawać się coraz lepiej zorganizowanym miejscem.  Poza tym nie byłam już sama –  i to było najważniejsze, bo tylko wspólne działanie mogło przynieść wymierne korzyści. Zależało nam przede wszystkim na tym, aby znajdować dobre domy dla psiaków. Opiekę weterynaryjną i żywienie zapewniała gmina, ale szukanie domów należało do nas. 

Założyliśmy stronę przytuliska na FB, którego moc jest ogromna, o czym szybko przekonaliśmy się.

Od wiosny 2018 r. działa nasza Fundacja „Psi Azyl”. W którymś momencie powstanie jej stało się oczywiste i niezbędne. Zyskaliśmy możliwość zbierania funduszy i różnych darowizn. Możemy skuteczniej pomagać zwierzętom: opieka weterynaryjna, dowóz psiaków do domów adopcyjnych itp. Stajemy się też coraz lepiej rozpoznawalni, także na terenie Polski.

25 8144 0005 2007 0075 4567 0001

Wciąż potrzebujemy Państwa pomocy, a właściwie nie my – tylko nasze psy. Każdy grosik, złotówka mają dla nas moc magiczną. Potrzebujemy Państwa pamięci o nas, bo nasze psy mogą liczyć tylko na ludzi dobrej woli, same – nie dadzą sobie rady. Kochajmy je więc i pomagajmy!